Uważaj, co do siebie mówisz, bo może się okazać, że słuchasz.

Prawdopodobnie pierwszy dialog wewnętrzny został spisany w Eposie o Gilgameszu. Potem kolejni twórcy, ale też myśliciele i filozofowie utrwalali na piśmie rozmowy z samym sobą (Sokrates, Platon, św. Augustyn czy Tomasz z Akwinu, lista jest długa…)
Czy wiecie, że praca Galileusza z 1632 roku „Dialog o najważniejszych układach świata Ptolemeuszowym i Kopernikowym” jest wynikiem jego wewnętrznych dyskursów z wyimaginowanymi oponentami teorii Kopernika?  Robimy to ciągle. Gadamy sami ze sobą. I robimy to od zawsze.

Psychologia dotąd nie zaprzątała sobie tymi pogaduchami głowy, traktując je do lat 90 XX wieku raczej jako patologię i oddając temat w ręce psychiatrów.

Podejście do dialogu wewnętrznego zmieniło się za sprawą Huberta Hermansa, który stworzył koncepcję Ja dialogowego i uważał, że wewnętrzne dialogi nie tylko są czymś normalnym, ale wręcz stymulują rozwój. W przydatku patologii twierdził naukowiec, wewnętrzne głosy tylko przypominają dialog. Zaburzenia objawiają się albo kakofonią nieskoordynowanych głosów, albo absolutną dominacją jednego głosu, przy całkowitym stłumieniu innych. Ewentualnie kolejne głosy zastępowane są przez inne, nic o sobie nawzajem niewiedzące.
Natomiast dialog wewnętrzny, który dotyczy nas wszystkich, jest wzbudzany przez nas, świadomie wyciszany, może być moderowany i kontrolowany.
Głosy odnoszą się do siebie wzajemnie, mają różne pozycje i co uspokaja nawet najbardziej zaniepokojonych koncepcją wewnętrznej polifoniczności, nasze głosy wewnętrzne nie są słyszane, mamy świadomość, że rozmowa trwa w naszej wyobraźni.
Zaproponowane pojęcie „głosu” zostało zaczerpnięte z prac wybitnego rosyjskiego literaturoznawcy Michaiła Bachtina, gdzie oznaczało „mówiącą osobowość”, czyli subiektywną perspektywę mówiącego, z jego horyzontem pojęciowym, intencją i światopoglądem (a stąd już tylko krok do równie ciekawej teorii subosobowości, o czym wkrótce).
Wracając do głosów i wewnętrznego dialogowania za Hermansem poszło wielu kolejnych naukowców, chcących się przyjrzeć zjawisku, zrozumieć je i opisać. Powstało wiele klasyfikacji rodzajów głosów, np. na wewnętrzne (mój wewnętrzny krytyk, moje wewnętrzne dziecko) i zewnętrzne (np. głos mojego dziadka, nauczyciela, mentora), jak również próbowano sklasyfikować rodzaje dialogów, które prowadzimy. Okazuje się, że niektóre z nich mogą być dla nas wspierające i pomocne. Inne zaś zwiększają stres, umacniają w nas nieadaptacyjne przekonania i schematy (np. dialogi ruminacyjne).  

111balls-g99590ce6c_1920

Skoro więc dialogi wewnętrzne istnieją i możemy się w końcu do nich otwarcie przyznać, a w dodatku mają znaczenie dla naszego samopoczucia to jak dialogować mądrze?
Dobrym pierwszym krokiem będzie zauważenie, o czym z sobą rozmawiamy, czyje głosy nam towarzyszą i jaki przekaz niosą?
Wbrew pozorom wcale nie jest to łatwe, szczególnie gdy towarzyszą nam silne emocje. Często dopiero po fakcie uzmysławiamy sobie, że np. ostatnią godzinę spędziliśmy, słuchając głosu krytyka, wciąż od nowa przypominającemu  nam o błędach, które popełniliśmy.
Im częściej będziemy świadomie koncentrować uwagę na naszym wnętrzu i tym, co się w nim dzieje szybciej i skuteczniej będziemy mogli rozpoznawać naszych wewnętrznych rozmówców i moderować ich wypowiedzi.
Kolejnym krokiem jest zauważenie intencji, którymi kierują się głosy. Wbrew pozorom, zwykle są one po naszej stronie, jedynie strategie, które przyjmują, są nieadaptacyjne i nam szkodzą.
Dobrą metodą jest też świadome ich wysłuchanie – jak z drugim człowiekiem, uwaga i zrozumienie daje przestrzeń do rozmów, również do negocjacji.
Części nas- bo tak będę nazywała naszych wewnętrznych rozmówców (zgodnie z teorią subosobowości, o której wkrótce) czasem właśnie dlatego są takie głośne i tak utrudniają nam życie -często przez lata nikt (czytaj my sami) nie chciał ich słuchać.
Właśnie z pozycji Ja (pozycji nas samych) możemy kontrolować, moderować wewnętrzy dialog, a także uzdrawiać nasze części, pokazywać im inne strategie działania, rozpoznawać wewnętrzne polaryzacje i uspakajać, wygaszać wewnętrzne konflikty.